sobota, 27 lutego 2016

Wynurzenia lenia...

Wieczorne witaski zdobywcom i odkrywcom.

Byłam dziś w odwiedzinach u pana In-Dima. Niestety nie zastałam go w domu, polazł gdzieś i nie wiadomo kiedy zechce pokazać się znowu w swoim domostwie. Zła, że nie było okazji z nim pogadać poleciałam samolotem do swoich włości. Spoglądając przez okienko na zaśnieżone połacie tundry i lasu układałam sobie w głowie plan resztę dnia.

No i w planie ujęte zostały: 
- pranie, prasowanie, mycie podłóg, zamiatanie, remont piwnicy, wypicie śliwowicy, pogawędki z sąsiadami, wieczorny spacer z psami, produkcja świeżej tkaniny, zrobienie głupiej miny i milion innych rzeczy... to chyba się leczy :D

Po dotarciu do domowych pieleszy wstawiałam na piec gar wody na pranie,zabiłam muchy siedzące na firanie, jednak wodę z pieca zdjęłam i w końcu się zajęłam tym co tak bardzo lubię... Zrzuciłam z nóg ciepłe buty (w końcu mamy jeszcze luty) i uwaliłam się na leżankę w dłoniach trzymając filiżankę gorącej czekolady kupionej u kupca z pod lady. I sobie nie myślcie, że zajęta byłam pod kocem leżeniem... Nic z tego bo zajęta ciężko, to byłam NIC NIE ROBIENIEM :)

Ogólnie ten dzień był jakiś taki ciężki, robić się nic nie chciało, za oknem krople deszczu jakieś licho gnało. A że wysiłek to był nie wielki, to pozdrowiłam ciepło od kogoś te kropelki ;) I promyk słońca radośnie zza chmury zabłysnął, złotymi iskrami wśród kropel rozprysnął wszystkimi kolorami tęczy, życząc: ten co słał pozdrowienia niech zdrowy będzie i niech się nie męczy :)

A ja wracając do prozy życia nie zrobię chyba wielkiego odkrycia patrząc jak mrówka po desce drepce, gdy stwierdzę, że nadal mi się nic nie chce ;)

Ogólnie jakiegoś takiego lenia mam, ze nie powinnam nic dzisiaj pisać bo po raz wtóry same z pod palców wychodzą bzdury.

Jak dorwę w swe ręce zarazę co minusuje wciąż komentarze, ot tak bez powodu, byle minusa postawić to chirurg się będzie nim musiał zabawić, bo ja niego psy swoje spuszczę, oblepię smołą i w puszczę puszczę aby komary paskuda zjadły, i inne dzikie bestie dopadły i powyrywały mu małe co nie co nim się sępiki do truchła zlecą.

Dobra... idę spać bo zaczynam bredzić i zaraz służby zaczną mnie śledzić...

Snów bez koszmarów dzisiaj Wam życzę i lecę się rzucić na jakąś pryczę :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz