sobota, 13 lutego 2016

Czekolada na stres...

Wieczorne witaski wszystkim zdobywcom, odkrywcom i innym ludziskom.

Spieszę się pochwalić iż udało mi się rankiem wspomniane indycze jajca pozbierać. Na temat typa ze strzelnicy to już szkoda słów, wkurza mnie gość i tyle, jakieś machlojki uskutecznia bo ledwo jeden misiak mi tam wypada. Po ogólnym zbulwersowaniu oddałam się dzisiaj błogiemu lenistwu, połaziłam z koszyczkiem po lesie, nazbierałam poziomek, troszkę żyta wymłóciłam w stodole, wstawiłam świeży zacier żytni na bimberek, nalewkę zrobiłam na poziomeczkach, spakowałam troszkę starszego towaru na sanki i pojechałam na targ wymienić to dobro na drut.

Troszkę mnie w domu nie było, mordka mi się w drodze powrotnej śmiała od próbowania własnoręcznie pędzonych specjałów i byłam pewna, ze miło dzionek zakończę. Jakże ja się biedna myliłam...

Jak zwykle po powrocie, ogarnęłam bydło, ptactwo i psiska nakarmiłam, rozpaliłam ogień w kominku i biorę się za czytanie telegramów: jakieś pozdrowienia od inwestora co mnie chce z torbami puścić, niby że mam coś do wybudowania w jakimś Indygo... kanapy dostał, piecyk dostał ale czepia się że nie dostał jakichś toreb, a niech się czepia, na razie nie dostanie. 

Jakiś tuman z Polar-Sidu czepia się o robienie czapek - durny myśli, ze ja hutę mam i czapy z pieców chce robić, też odłożyłam jego marudzenia na listę to-do... I nagle w łapki wpada mi ostatni telegram... No ludziska, wy się cieszcie, że zdążyłam się troszkę znieczulić w drodze bo to by był mój ostatni list do was.

Czytam sobie tego telegrama od końca, a co... wolno mi tak czytać :)

No i widzę, że ktoś zamówił u mnie dwa jogurciki, a przy zamówieniu taki pitaszek zaznaczony, znaczy się, że chyba im w drodze powrotnej dostarczyłam tylko mi się zapomniało.

Dalej widzę "zjedz miód, czekolada nie pomogła", a przy tym też pitaszek. Nie bardzo kumam o co w telegramie z tą czekoladą biega, bo czytanie od końca ma jednak swoje wady, ale jako, że widzę, iż przy tym też pitaszek machnięty, mordka mi się śmieje, bo dobrze idzie (pewnie mi tą nalewkę poziomkową na miodzie robioną co to ją degustowałam na saniach zaliczyli za jedzenie miodu). 

No i docieram do pierwszego punktu telegramu "zrób czekoladę - poprawia nastrój"... ożesz w mordę jeża.... no... $%$###$%$#@@$%%&**^# no... no niby komu poprawia?

Mi osobiście czekolada na serce szkodzi. Normalnie zawałem grozi. Jak sobie kiedyś jadłam po dwie czekoladki dziennie i zaś spojrzałam w lustro to mnie tak serce zabolało, że do dzisiaj jestem na diecie.

I niby ja mam zrobić czekoladę? I w dodatku ta czekolada ma być zrobiona ze sera... No mówię wam, pogięło kogoś, toż ja ser dniami i nocami produkuję, nie mówię, że nie mam bo mam, całe cztery kawałki sera mam, ale na czekoladę to mi żal marnować.

No ciśnienie mi podnieśli... czekolady się zachciało...
No poprawili mi nastrój, cały humorek podegustacyjny się ulotnił. 

Wywaliłam telegram do pieca, a co... kto mi zabroni? Pewnie przyjdą kolejne monity, ale na razie mam to gdzieś... idę jeszcze na wieczorny obchód posiadłości, jak wrócę to coś przekąszę i rano sprawdzę co jeszcze mi poczta przyniesie :)

Kolorowych snów :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz